Ja, Alicja

Na świecie są miliony śpiewaczek operowych… Każda pragnie, by ich strona internetowa była oryginalna i niepowtarzalna.
A ja? Ja też!
Przy czym moja strona jest nietuzinkową siłą rzeczy. Bo będzie bardzo osobista. Znajdziecie na niej informacje o mnie, o tym co robię, kim jestem, o sztuce, życiu, dzieciach, edukacji artystycznej, o pomocy innym, przyjemnościach życia…
– czyli o tym, czym żyję.

Już od dzieciństwa bardziej niż snuć marzenia wolałam je realizować. Gdy więc zamarzyła mi się kariera pianistki, poszłam do Szkoły Muzycznej i zaczęłam uczyć się gry na fortepianie. Jednak, nie zdecydowałam się na karierę wirtuoza. Oniegin w operze Czajkowskiego śpiewa tak: „Młode dziewczyny często zmieniają obiekty marzeń”. Potwierdzam. Tak było ze mną. Gdy tylko zaczęłam śpiewać w szkolnym chórze, zrozumiałem, że chcę się wyrażać i realizować poprzez śpiew. Rozpoczęłam więc studia wokalne na gdańskiej Akademii Muzycznej, a zakończyłam je na uczelni warszawskiej.

Początek

Należę do jednego z pierwszych pokoleń artystów, którzy mogli swobodnie wybierać, gdzie chcą rozwijać karierę: w kraju czy za granicą. Na początku wybrałam kraje niemieckojęzyczne. Debiutowałam w Wiedniu w Kammeroper w operze Glucka „Pielgrzym z Mekki”. Pierwszy angaż otrzymałam w Neue Oper Wien. W roku 1999 wygrałam konkurs w Rheinsbergu. Nagrodą był udział w prapremierze opery Siegfrieda Matthausa „Kronprintz Friedrich”. Premiera transmitowana była przez radio, a produkcję pokazano jeszcze w Bayreuth i wielu innych niemieckich miastach, w tym w Hanowerze podczas wystawy światowej EXPO 2000. Byłam uczestniczką prestiżowego festiwalu muzyki dawnej w Innsbrucku, Donaufestwochen w Wiedniu, a także gali z okazji 750-lecia miasta Bredy. Występowałam z frankfurckim Ensemble Modern, śpiewając pod dyrekcją Markusa Stenza i z Staatskapelle Berlin, którą dyrygował Rolf Reuter. Występowałam w tak prestiżowych salach, jak Concertgebouw w Amsterdamie czy berliński Konzerthaus. Był to dla mnie okres, gdy nadal wiele się uczyłam, i to od najlepszych, gdy zdobywałam doświadczenie sceniczne i estradowe. Na szczęście nie żyjemy już w czasach, gdy jeśli zdecydujemy się na karierę na Zachodzie nie mamy powrotu do kraju. Moja kariera, podobnie jak wielu moich koleżanek i kolegów, toczy się równolegle „tam i tu”.

Role

Moja ukochana rola? Carmen! Bez dwóch zdań! Kobieta wolna, która sama decyduje o sobie. I która, marzenia przekuwa na plany – jak pamiętacie, dla mnie to bardzo ważne. Śpiewałam w wielu inscenizacjach „Carmen” i za każdym razem odkrywam w tej postaci nowe cechy. To pewnie kwestia coraz większego doświadczenia życiowego… Moja Carmen sprzed lat jest zupełnie inna osoba niż ta dzisiaj. W dziele Bizeta śpiewałam w moim rodzinnym Szczecinie, w Operze Śląskiej w Bytomiu, w Teatrze Wielkim w Łodzi (z tym zespołem odbyłam tournée po Holandii) oraz w naszym najważniejszym teatrze – Operze Narodowej w Warszawie. Szczególnie miło wspominam moją Carmen zaśpiewaną w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie. Miałam wówczas za partnerów m.in. solistów wspaniałego Teatru Maryjskiego w Petersburgu. Tacy partnerzy uskrzydlają, dopingują i działają na moją ambicję. To była niezapomniana „Carmen”!

Śpiewam głosem mezzosopranowym. A to oznacza, że dosyć wykonuję role mężczyzn (kompozytorzy w XVIII i XIX wieku często tak pisali swoje opery; publiczność to uwielbiała; było coś w tym z travesti show). Byłam więc Orfeuszem w „Orfeuszu i Eurydyce” Glucka (Opera Krakowska), arystokratycznym nastolatkiem Oktawianem w „Kawalerze srebrnej róży” Straussa (Opera Bałtycka w Gdańsku) czy nieszczęśliwie zakochanym w Małgorzacie Sieblem w „Fauście” Gounoda (spektakl Teatru Wielkiego w Warszawie w reżyserii Roberta Wilsona).

Wielkim wyzwaniem była dla mnie partia odrażającej staruchy – Hrabiny w „Damie pikowej” Czajkowskiego. Nad tą rolą pracowała z wybitnymi reżyserami – Mariuszem Trelińskim w Teatrze Wielkim w Warszawie i z Krzysztofem Nazarem w Operze Krakowskiej. Wiele artystycznej satysfakcji dała mi też tragiczna Lukrecja w „Gwałcie na Lukrecji” Brittena. Z tą partią zmierzyłam się jak dotąd dwukrotnie: w Operze Krakowskiej i Operze Bałtyckiej (Spektakl Roku 2008). Żałuję, że dotąd tylko raz zaśpiewałam Santuzzę z „Rycerskości wieśniaczej” Mascagniego (w szczecińskiej Operze na Zamku). Ale jeszcze wszystko przede mną! Śpiewałam także Olgę w „Eugeniuszu Onieginie” (Gdańsk), Głos Matki w „Opowieściach Hoffmanna” Offenbacha (Warszawa) i wiele innych ról.

Wydarzenia specjalne

Tak się złożyło, że bardzo często biorę udział w wydarzeniach specjalnych, o szczególnie uroczystym charakterze. Jest to okazja to zaprezentowania się innej niż stricte operowej publiczności i wystąpienia z wielkimi artystami. Tak było na przykład w Wiedniu gdzie na zaproszenie sekretarza generalnego ONZ Kofi Annana wystąpiłam w koncercie z okazji narodzi 6- miliardowego obywatela Ziemi. Miałam wówczas zaszczyt śpiewać obok takich gigantów operowego świata jak Fiorenza Cossotto czy moja ukochana (nie tylko za śpiew, ale i za to jakim jest cudownym człowiekiem) Grace Bumbry. W 2010 do udziału w koncercie z okazji 40-lecia pracy artystycznej zaprosiła mnie do Włoch jedna z największych (i najpiękniejszych!) sopranistek naszych czasów – Katia Riccarelli. Zaśpiewałam wówczas w cudownym teatrze, jakim jest wenecka La Fenice (jeśli będziecie w Wenecji, zwiedźcie ja koniecznie!). W 2009 roku to wzięłam udział w produkcji „Złoto Renu” Wagnera pod dyrekcją Jana Lathama Koeniga z okazji 100-lecia Opery Leśnej i reaktywacji Festiwalu Wagnerowskiego (oby faktycznie odżył!).

Slider-Alicja-Wegorzewska

Ważny w moje karierze był rok 2010 – Rok Chopinowski. Nagrałam wówczas dla Hungarotonu Classic i Fuzeau Classique wraz z wybitnym węgierskim wirtuozem Alexem Szilasi wszystkie pieśni Chopina. W Budapeszcie Koncertem Galowym otwierałam obchody roku Chopinowskiego na Węgrzech. A zamykałam go koncertami w Nowym Jorku (w siedzibie ONZ i w Yamacha Hall), a także w Kuwejcie, Bahrajnie i Katarze. W ostatnich latach Kuwejt i Katar stały się częstym celem moich artystycznych wędrówek. Daję tam recitale, a w 2010 sama zorganizowałam i wyreżyserowałam spektakl „Carmen” z udziałem m.in. Tomka Kuka jako Don Jose i Adama Szerszenia jako Torreadora. Arabia to zupełnie inni świat, do którego chętnie powracam, nie tylko ze względów na pracę.

Poza operę

Nie chcę zamykać sztuki operowej nawet w najpiękniejszych teatrach i salach. Świat się zmienia, opera w nim odnajduje się z trudem. Dlatego z dumą reprezentuję ją w popularnych mediach, przed szeroką publicznością. Stąd mój udział w takich programach telewizyjnych , jak „Śpiewające fortepiany” , „Jaka to melodia”, „Kocham Cię Polsko”, „Ona i On” , dwukrotnie w „Jak oni śpiewają”-duety operowe. Wielokrotnie wraz z widzami Polsatu o północy witałam Nowy Rok występami na żywo w Krakowie na Rynku Starego Miasta oraz na placu Konstytucji w Warszawie. W 2009 zagrałam w serialu telewizyjnym „Dom nad rozlewiskiem” . Byłam tam oczywiście śpiewaczkę operową, Joanną. Mam nadzieję, że osobom, które unikają raczej opery, przybliżę ją występując w napisanym specjalnie dla mnie przez Jerzego Snakowskiego monodramie „Diva for Rent” (prapremiera w Teatrze Polonia w Warszawie, w maju 2011).

Slider - Alicja Wegorzewska-Whiskerd 8

Wspomniałem już o tym, że posiadam w dorobku płytę z pieśniami Chopina. Jestem bardzo dumna także z innego nagrania – muzyki do filmu „Wiedźmin”. Zostało ono uhonorowane Złotą Płytą. Ale dla mnie ten projekt ważny był z innego powodu – dzięki niemu mogłam poznać cudownego i nieodżałowanego Grzegorza Ciechowskiego, autora ścieżki dźwiękowej.

Diva na budowie

Zawód artysty, choć polega na dzieleniu się z innym, nie jest pozbawiony mocnego rysu egoizmu. Już samo założenie, że ja jedna przedstawiam, a tysiące na mnie patrzy wystarczy, wystarczy by popaść w samouwielbienie. Gdy poczułam, że grozi mi taka postawa, postanowiłam dać więcej z siebie dla innych. Zamarzyło mi się, że naprawię świat dzięki edukacji artystycznej, która w naszym kraju niemal nie istnieje. Jak zamarzyłam, tak zrobiła. Założyłam Fundację StartSmart. Pod jej egidą działa już przedszkole nastawione na edukację artystyczną. Myślicie, że przedszkole to wszystko na co mnie stać? Nie! Otóż obecnie jestem na etapie budowanie (w przenośni i dosłownie) szkoły muzycznej w Miasteczku Wilanów. Inspiracją dla mnie jest los i wykształcenie dzieci. Nie będę ukrywać, że osobą która szczególnie mnie dopinguje, to Amelia – moja córka.

Kim więc jestem? To pytanie zadaję sobie, gdy wysiaduje w kolejkach w urzędach, by zdobyć pozwolenie na budowę, gdy rozmawiam z rodzicami dzieci z mojego przedszkola, gdy maluję się w samochodzie jadąc do telewizji na nagranie, gdy zżera mnie trema na pięć minut przed podniesieniem kurtyny w La Fenice, gdy ćwiczę nie tylko arię operową ale i śpiewaną czasem w Radio ZET… prognozę pogody, gdy odbieram dziecko ze szkoły, gdy dla Arabów i korpusu dyplomatycznego śpiewam Chopina po polsku,

Sama nie wiem, jak zdefiniować Alicję Węgorzewską.